Prywatni przedsiębiorcy chcą otwierać na Śląsku nowe kopalnie. Tymczasem proces odchodzenia od węgla nierozerwalnie związany jest z transformacją regionów pogórniczych. Miasta nie chcą być już kojarzone z przemysłem wydobywczym. Samorządowcy zaczynają obawiać się utraty środków unijnych, jeśli nie pożegnają się z górnictwem.
Aż 3,5 mld euro ma otrzymać Polska w ramach tzw. Funduszu Sprawiedliwej Transformacji, narzędzia przyjętego przez KE w ramach Zielonego Ładu, którego celem jest gospodarka neutralna dla klimatu. Trzeba będzie jednak szybciej, niż przewiduje umowa społeczna, pożegnać się z górnictwem węglowym. Jednak w kilku miastach na Śląsku prywatni inwestorzy noszą się z zamiarem uruchomienia nowych kopalń. Tak jest w Mysłowicach. Do Brukseli dotarła informacja o wydaniu koncesji dla kopalni Brzezinka. Ma zostać uruchomiona do 10 lat i fedrować kolejne 30. Unia Europejska uznaje to za sprzeczne z polityką klimatyczną i grozi odebraniem wsparcia finansowego.
Górniczy skansen
Piotr Masłowski, wiceprezydent Rybnika, ma obawy, że miasto nie zyska już wiele na górnictwie, za to może dużo stracić.
- Kopalnie w naszym rejonie mają być zamykane jako ostatnie. To z punktu widzenia miasta nie jest dobre rozwiązanie, bo staniemy się skansenem górniczym na skalę nie tylko polską, ale i europejską. Kto będzie chciał inwestować w mieście stutysięcznym, gdzie są szkody górnicze i tereny zdegradowane przemysłem? – pyta Masłowski.
Prof. Jerzy Buzek, europoseł, nie ma wątpliwości.
- Nie ma szans na kolejnych 28 lat z węglem. Może jedynie w Zagłębiu Lubelskim, bo tam wydobycie dobrego jakościowo surowca jest tańsze, ale traktujmy nasz kraj jako jedną całość. Unia Europejska ma środki na zabezpieczenie kwestii socjalnych, ale nie ma ich na utrzymywanie kopalń węgla, bo to jest nieopłacalne – argumentuje.
Samorządy Katowic i Zabrza pokazały, w jaki sposób można wykorzystać potencjał terenów pogórniczych.
- Nie było łatwo, ale się udało. Z miasta, w którym fedrowało osiem kopalń, była huta i koksownia, staliśmy się wzorem do naśladowania, ale to był tytaniczny wysiłek – podkreśla Katarzyna Dzióba, wiceprezydent Zabrza.
Miasto znane jest jako największe w Polsce centrum turystyki postindustrialnej. Poziom bezrobocia przed 2006 r. kształtował się w Zabrzu na poziomie 24 proc. Przed pandemią był niemalże równy średniej krajowej.
Śląska asymetryczność
Kolejna odsłona pożegnania z węglem może jednak okazać się trudniejsza, zarówno z punktu widzenia regionalnego, jak i globalnego. Oto bowiem w regionach górniczych wypracowuje się wciąż ok. 20 proc. rocznego PKB, czyli potencjału gospodarczego naszego kraju. Przypomina o tym prof. Adam Drobniak z Instytutu Ekologii Terenów Uprzemysłowionych, główny twórca i koordynator prac nad Krajowym Planem Sprawiedliwej Transformacji.
- Na dodatek na Śląsku mamy do czynienia ze sporą asymetrycznością. Są Katowice z olbrzymim kapitałem społecznym i gospodarczym oraz małe gminy, które w pojedynkę mają wielki problem, aby zdobywać środki na restrukturyzację – przypomina.
Ostatnio Rydułtowy wystąpiły z pomysłem połączenia sił z okolicznymi gminami i ubiegania się o większe pieniądze na cele restrukturyzacji. Nawet dużo większy Bytom stara się wciągać do wspólnych projektów Piekary Śląskie, Radzionków czy Zbrosławice. Tyle tylko, że dziś jeszcze nie wiadomo, kto ma być ostatecznie liderem przemian. Dyskusja dotycząca zarządzania procesem sprawiedliwej transformacji toczy się wokół zaplanowanego przez rząd modelu centralnego oraz hybrydowego, którego zwolennikiem jest większość samorządów.
- Chodzi o to, abyśmy zachowali poczucie własności planu terytorialnego. W połowie lat 90. to się udało. Naukowcy, niezależne organizacje, przedsiębiorcy, oni wszyscy tworzyli program, zawarto porozumienie z rządem. Poczucie własności planu był ogromne, ponieważ stworzono go tu, na miejscu. I tak powinno być teraz – przekonuje prof. Jerzy Buzek.
Nie wszędzie jednak pierwsza odsłona pożegnania z węglem zakończyła się bezboleśnie. Dolny Śląsk do dziś nie może poradzić sobie z jej skutkami. I właśnie takiej powtórki z historii boją się samorządy. Eksperci uspokajają, że wówczas środki na restrukturyzację pochodziły jedynie z budżetu państwa i musiało ich w końcu zabraknąć. Nie chcą jednak dać gwarancji, że w przyszłości regiony pogórnicze będą w stanie dalej wypracowywać przynajmniej 20 proc. krajowego PKB.
Dyskusja o sprawiedliwej transformacji odbyła się w ramach obrad Europejskiego Kongresu Gospodarczego 2021 w Katowicach.
źródło: nettg.pl, autor: Kajetan Berezowski, fot.: Krystian Krawczyk